FABRYKA ZAPAŁEK #2_KM_STĄD

PRABABCIA Z ZAPAŁKAMI

Huk maszyn, zapach osikowego drewna, siarki i gorącej parafiny. I ona. Za mała, żeby sięgnąć maszyny, przy której miała stać całe dnie. Inni byli więksi. Byli dorośli. Ona miała tylko 10 lat i właśnie zaczynała pracę w fabryce zapałek. Ale wtedy nie było w tym nic dziwnego. Był 1910 rok, zabór rosyjski. Potem była wojna, po niej niepodległość, kolejna wielka wojna, i nowy ustrój. A ona wciąż przy tych samych maszynach tyle, że już bez podwyższenia. Moja prababcia Władysława. W częstochowskiej zapałczarni przepracowała pięćdziesiąt lat.

Brama zamknięta na łańcuch, drzwi na klucz. Przyciskam dzwonek dwa razy. Dopiero wtedy ktoś wpuszcza mnie do środka. W sklepiku z pamiątkami kolorowe pudełeczka, obok wystawa rzeźb z jednej zapałki oraz kolekcja starych etykiet. Pamiętam podobne z domu dziadków. W szufladach, obok nocnej szafki leżały ich sterty. Bo oprócz prababci w fabryce pracował jej syn, a mój dziadek. Baltona, Moda Polska, Rośliny Chronione – serie etykiet zapałczanych. W dzieciństwie ładne obrazki. Teraz doceniam projekty graficzne.

Fot. ETYKIETY ZAPAŁCZANE – KOLEKCJA MOJEGO DZIADKA

– Fabrykę zapałek w Częstochowie zbudowali w 1881 roku dwaj przedsiębiorcy niemieccy mieszkający we Wrocławiu: Julian Huch i Karol von Gehling. Rok później ruszyła produkcja – zaczyna opowieść pani przewodniczka, jedna z czterech osób zatrudnionych obecnie w fabryce – muzeum. Po dwudziestu latach Niemcy sprzedali zakład rosyjskiemu Towarzystwu Akcyjnemu W.A. Łapszyn z Petersburga.

fot. FABRYKA ZAPAŁEK – HALA PRODUKCYJNA, 2018 rok.

Nowi właściciele nie mieli jednak szczęścia do fabryki. W 1913 wybuchł w niej pożar, który strawił większość drewnianych budynków. Sam pożar i akcję ratunkową można zobaczyć na niemym filmie, prezentowanym zwiedzającym.
– To jeden z pierwszych dokumentów powstałych na ziemiach polskich. Nakręcili go bracia Antoni i Władysław Krzemińscy z Częstochowy, kamerą skonstruowaną w Anglii przez Kazimierza Prószyńskiego – opowiada dumna pracownica muzeum, odpalając rzutnik ustawiony na starej drabinie. (FILM MOŻNA ZOBACZYĆ TUTAJ ). Oglądam czarnobiały film sprzed ponad stu lat, a ona podaje kolejne fakty z historii jej zakładu pracy. – Fabrykę zbudowano tuż przy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Podczas akcji gaśniczej strażacy pobierali wodę bezpośrednio z parowozów. W ciągu zaledwie roku zakład odbudowano. Zapałki produkowano tu nawet w czasie I wojny światowej.

fot. FABRYKA ZAPAŁEK – HALA PRODUKCYJNA, 2018 rok.

W 1925 roku Władysław Grabski, ówczesny minister skarbu, wybrał kilka najlepszych fabryk w kraju i utworzył tzw. Monopol Zapałczany. Żeby móc je wyposażyć w nowoczesne maszyny i zwiększyć produkcję, zaciągnął pożyczkę od rządu szwedzkiego w wysokości 6,5 mln dolarów w złocie. Spłacał ją drewnianymi pudelkami zapałek do II wojny światowej. To był okres świetności częstochowskiej fabryki. Dzięki pożyczce zmodernizowano linię produkcyjną, a tutejsze zapałki eksportowano m.in. do Tajlandii, Chin, Pakistanu, Francji, Kolonii Brytyjskich. I nawet czasie II wojny światowej fabryka nie zaprzestała produkcji. Tyle, że w tym czasie zarządzali nią Niemcy.

– Po upaństwowieniu zakładu w 1945, największe zamówienia szły do Anglii – informuje przewodniczka. – To na ich zamówienie powstała etykieta Black Cat – późniejsze logo fabryki.


Produkcja trwała tu aż do 2009 roku. W 2010 roku fabryka została przekształcona w Muzeum Produkcji Zapałek, wpisane do rejestru zabytków.

PARK MASZYNOWY – LINIA PRODUKCYJNA

Kolejna pracownica muzeum, zatrudniona w fabryce od 1978 roku, prowadzi mnie do tzw. parku maszynowego czyli dawnej hali produkcyjnej i szczegółowo objaśnia funkcje poszczególnych urządzeń i cały  proces produkcji zapałek.

Zapałki wytwarzano tu głównie z miękkiego i elastycznego drzewa osikowego. Najpierw pnie korowano, a potem cięto na wyżynki czyli klocki o długości ok 65 cm długości.

 

Wyżynki, po założeniu na skrawarkę, były cięte na łuszczki – płaty o grubości 2,2 mm czyli grubości patyczka zapałki. Pracownicy fabryki przenosili łuszczki na blat sieczkarki. Ta cięła drewniane płaty na patyczki o długości 43 mm lub 50 mm. W ciągu godziny powstawało ich aż 5 milionów.



Patyczki wędrowały dalej taśmą transportową do kolejnego pomieszczenia, gdzie spryskiwano je impregnatem – fosforanem jednoamonowym i do suszarni. Tam suszyły się przez pół godziny w temperaturze prawie 100 stopni celsjusza i polerowały w specjalnych bębnach, ocierając się o płaty parafiny.

– A to są automaty, w których patyczki stawały się zapałkami – wyjaśnia oprowadzająca, idąc w stronę wielkich starych machin, prawie jak z disnejowskich bajek.


Patyczki trafiały tu specjalnymi rurami, niesione sprężonym powietrzem.


Wlatywały do tzw. układaczki, która układała je poziomo, a potem grzebienie nabijały je na tzw. sztabiki. Sztabiki były w ciągłym ruchu. Patyczki najpierw wędrowały na dół automatu, gdzie znajdowała się parafina podgrzana do 140 stopni celsjusza. Zaparafinowane patyki przesuwały się dalej dołem automatu do miejsca, w którym ostatecznie stawały się zapałkami. Tu, w specjalnym leju, znajdowała się masa łebkowa. Chociaż popularnie zwana siarką, w rzeczywistości była mieszaniną dwunastu składników. Masa łebkowa spływała lejem na stół, ten podjeżdżał pod maszynę, podnosił się i przesuwał tak, że jednocześnie w masie moczyło się w niej aż 5 tysięcy patyków. Od teraz były już zapałkami.


Zapałki krążyły po automacie wolniutko przez godzinę z dołu maszyny na górę. W tym czasie masa zasychała, potem sztabiki przesuwały się w dół automatu, skąd wybijane od tyłu zapałki spadały do kaset pakowniczych.

– Automaty obsługiwane były wyłącznie przez kobiety – opowiada pracownica muzeum. A ja zastanawiam się, czy to właśnie tutaj pracowała dziesięcioletnie Władzia? Czy dokładała kostki parafiny? Czy dolewała masę na główki? A może zdejmowała z automatu kasety z zapałkami i układała je równo, wszystkie w jedną stronę? I czy jej te dziwne maszyny wydawać się mogły choć trochę bajkowe? 

 – Każdą kasetę wyjmowano, stawiano na stół, równano zapałki ręcznie, a potem przekładano je do kaset aluminiowych czyli bezpiecznych – tłumaczy rzeczowo choć beznamiętnie pani przewodniczka.


– Kasety przewożono do ładownic. One są w drugiej sali. Idziemy, zapraszam. Tam powiem, co dalej…

PRODUKCJA PUDEŁEK I PAKOWNIA

Na oddzielnych maszynach produkowano pudełeczka – do 1984 roku drewniane, później znacznie tańsze – tekturowe. Maszyny same wykrawały i składały szufladki pudełek oraz kompletowały szufladki z wierzchami pudełek. Trzeba było jeszcze tylko spakować w nie zapałki. To także robiły maszyny.

Z jednej strony takiej maszyny układano puste pudełka, z drugiej kasety z równo ułożonymi zapałkami. Maszyny same rozsuwały pudełka i wypełniały je zapałkami. Pracownicy tej części fabryki sprawdzali czy w każdym z nich jest tyle zapałek, ile powinno, czyli około czterdziestu. Nie musieli ich jednak liczyć. Szacowali „na oko” i ręcznie uzupełniali niedobory.

Potem jeszcze tylko pakowanie i gotowy towar wychodził z fabryki.


Wychodzę i ja. Już prawie piętnasta, zaraz zamykają. Na szczęście tylko do jutra, chociaż niedofinansowanemu muzeum grozi całkowite zamknięcie. W 2013 roku komornik próbował znaleźć chętnego do kupna obiektu. Dwa lata później Zakład Ubezpieczeń Społecznych złożył w sądzie wniosek o upadłość muzeum.

***

Muzeum Produkcji Zapałek znajduje się w Częstochowie, przy ulicy Ogrodowej 68. W ciągu roku szkolnego można je zwiedzać od poniedziałku do piątku, od 8.00 do 15.00 (ostatnie wejście o 14.00). Nawet pojedyncze osoby oprowadzają po fabryce przewodnicy. Jeśli chce się zwiedzać muzeum w weekend – należy najpierw umówić się telefonicznie. 

W okresie wakacji tj. od 1 lipca do 31 sierpnia zwiedzanie od poniedziałku do piątku od godziny 8.00 do 16.00, a w soboty i niedziele od godziny 10.00 do 15.00.

Bilet kosztuje 10 PLN (cały) i 5 PLN (ulgowy). Muzeum obecnie utrzymuje się jedynie ze sprzedaży biletów i pamiątek. 

fot. PAMIĄTKI – ZAPAŁKI TUTEJSZEJ PRODUKCJI

3 Comments on “FABRYKA ZAPAŁEK #2_KM_STĄD

  1. Jestem bardzo zaciekawiony tym miejscem. Szkoda, że już nie funkcjonuje. Jest to kawał historii.

  2. Wspaniałe miejsce, odwiedziliśmy je dzisiaj. Przewodniczki z ogromną pasją opowiadają o produkcji i historii tego zakładu. Aż chciałoby się wrócić do tych czasów, w których ludzie robili coś z takim zaangażowaniem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.